poniedziałek, 3 listopada 2014

Chodzi lisek koło grobu...

Może zabrzmi to dziwnie, ale lubimy - większość z Was zapewne też, więc nie krępujcie się przyznać - spacerować po cmentarzach. Im starszy i bardziej zapomniany, tym lepiej. Jest w nich jakaś bliżej niesprecyzowana mieszanka poczucia ulotności, kruchości istnienia, magii i metafizyki. Najmocniej można to poczuć na nekropoliach, na których nikt już nie stawia zniczy, próżno szukać wiązanek kwiatów i śladów dbania o groby... Zrobiło się melancholijnie i może trochę miało, bo w końcu Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny dopiero co za nami...

Będąc we Wrocławiu nie mogliśmy sobie odmówić odwiedzenia cmentarza żydowskiego przy ul. Ślężnej. Położona tuż przy ruchliwej ulicy nekropolia jest kontrastową oazą ciszy i spokoju. Nawet dzika zwierzyna znalazła sobie tutaj miejsce do życia. Bynajmniej nie mamy na myśli licznego ptactwa, a parę... lisów, której mimo kilkukrotnych prób administracji cmentarza nie udało się złapać i przewieźć w bardziej pasujące do tego gatunku miejsce bytowania. Jednego z rudzielców spotkaliśmy i my. Pozował nam niezbyt długo, czmychając dość szybko w labirynt nagrobków.


A tych jest aż 12 tysięcy! Pierwszy pochówek miał tu miejsce w 1856 r., a ostatni w 1942 r. Można tu jednak znaleźć nagrobki znacznie starsze. Przywieziono je z cmentarzy żydowskich istniejących w średniowieczu. Najstarszy eksponat tego wyjątkowego lapidarium pochodzi ma wyrytą datę 4 sierpnia 1203 r. i wzniesiony został Dawidowi, kantorowi „o głosie miłym”.


Cmentarz był trzykrotnie powiększany i obecnie zajmuje obszar około 4,6 hektara. Najbardziej monumentalne nagrobki, świadczące o wysokiej pozycji finansowej ich właścicieli, stawiano przy murze. Zaskakują one bogactwem detali, wielkością i odważnym sięganiem po wzorce z innych kultur (przykład to kaplica grobowa w stylu mauretańskim).

 

Do najsłynniejszych pochowanych tu osób są m. in. Ferdinand Lassalle (1825-1864) - założyciel i przywódca pierwszej partii robotniczej w Niemczech, Ferdinand Julius Cohn (1828-1889) - botanik, pierwszy zaliczył bakterie do królestwa roślin, współpracował z Robertem Kochem w badaniach nad wąglikiem i szczepionkami przeciw tej chorobie, czy Auguste i Siegfried Stein (1849-1936 i 1844-1893) - rodzice Edyty Stein, dzisiejszej świętej, która przyjęła katolicyzm i jako siostra Teresa Benedykta od Krzyża została zamordowana w Auschwitz.

Na pomnikach wciąż można znaleźć liczne ślady po pociskach. Zimą 1945 r. cmentarz znalazł się podczas oblężenia Twierdzy Wrocław na południowej linii frontu. Po wojnie, jak wiele innych żydowskich nekropolii, był nadal dewastowany. W 1975 r. wreszcie udało się go wpisać do miejskiego rejestru zabytków, ruszyły prace konserwatorskie, a w 1988 r. nekropolia została udostępniona do zwiedzania jako Muzeum Architektury Cmentarnej (od 1991 r. jako Muzeum Sztuki Cmentarnej). Obecnie to oddział Muzeum Miejskiego Wrocławia.
 

Spacerując po cmentarzu trudno było nam pozbyć się wrażenia, że niektóre jego fragmenty przypominają ruiny starożytnego miasta Majów, które we władanie przejmuje rozbuchana roślinność środkowoamerykańskiej dżungli... Jesteśmy ciekawi Waszych spostrzeżeń.

 
 

O innej interesującej nekropolii, którą odwiedziliśmy i opisaliśmy w zeszłym roku, poczytacie tutaj: http://www.podrozeziemi.blogspot.com/2014/05/oczom-ich-ukaza-sie-las-las-krzyzy.html