Tym razem zaczęło się emocjonująco.
Plan mieliśmy podobny jak przed dwoma tygodniami. Czyli dojechać do
Kątów samochodem, stamtąd autobusem do Krynicy i z powrotem już
„z buta”. Wyjechaliśmy z domu jednak trochę później niż
zakładaliśmy, co zaowocowało koniecznością ścigania się wręcz
z „pekaesem”. Te jeżdżą po mierzei dość rzadko, więc
zależało nam, aby jednak na niego zdążyć (w rezerwie pozostawała
opcja „autostop”). Na szczęście kierowcy widocznie nigdzie się
nie śpieszyło, bo autobus przyjechał kilka minut opóźniony, więc
ostatecznie pierwszy etap odcinka nr 2 naszego „tuptania”
zrealizowaliśmy zgodnie z pierwotnym planem.
Pogoda znowu nam dopisała, więc i na
plaży w Krynicy spotkaliśmy więcej ludzi niż poprzednio, choć
wciąż atmosfera w miasteczku była mocno „przedsezonowa”.
Leżakowanie leżakowaniem, opalanie się opalaniem, a przed nami
około 18 kilometrów marszu po piachu...
Mogłoby się wydawać, że takie
łażenie jest stosunkowo monotonne. Drzewa, wydmy, szum fal,
skrzeczenie mew, gdzieś przeleci kormoran, mignie na piasku
bursztyn, ktoś przejdzie, ktoś przebiegnie, zaskrzeczy mewa... I
tak w kółko. W takiej sytuacji nawet grupa jeźdźców na koniach
staje się atrakcją dnia (zwłaszcza gdy w ich gronie dostrzega się
szlachcica żywcem przeniesionego z XVII wieku i... sobowtóra
marszałka Piłsudskiego), a radar w Skowronkach (formalnie rzecz
biorąc - Punkt Obserwacyjny nr 30 Centrum Wsparcia
Teleinformatycznego i Dowodzenia Marynarki Wojennej oraz Posterunek
Obserwacyjny Skowronki wchodzący w skład Zautomatyzowanego Systemu
Radarowego Nadzoru polskich obszarów morskich podlegającego Straży
Granicznej) obiektem godnym kilkunastominutowej sesji fotograficznej.
Żeby nie było - stwierdzenie, że już
się znudziliśmy, jest absolutnie dalekie od prawdy! Lista miejsc,
które chcielibyśmy po drodze zobaczyć, jest długa jak samo
polskie Wybrzeże. Fakt, że pokonaliśmy już polską część
Mierzei Wiślanej dodatkowo motywuje nas do zaliczenia kolejnych
etapów, które - z całym szacunkiem dla naszej ulubionej mierzei -
zapowiadają się jako znacznie ciekawsze i pełne wyzwań (np. jak
załatwić zgodę na przejście poligonu morskiego pod Ustką i
uniknąć oberwania rakietą typu morze - plaża [a na niej my]? ;).
Nie możemy się także doczekać zobaczenia na własne oczy, w
naturalnym środowisku, bałtyckiej foki (wszystko jedno jakiej -
szarej, pospolitej, czy obrączkowanej). Prawdę mówiąc myśleliśmy,
że w sobotę byliśmy tego już bardzo blisko...
Finiszując w Kątach Rybackich nagle
dojrzeliśmy pływające blisko brzegu dość spore COŚ. W pierwszej
chwili pomyśleliśmy - foka! Bo po pierwsze, na pewno nie był to
ptak. Po drugie, kilka dni po zaliczeniu pierwszego odcinka na plaży
w Skowronkach zauważono małą fokę, więc odwiedziny tego
morskiego ssaka w Kątach nie byłyby niczym bardzo zaskakującym. Po
trzecie wreszcie, na plaży wciąż leżało sporo pozostałości po
patroszeniu ryb z porannego połowu, które mogłyby przyciągnąć
foki na darmowe jedzenie. Zapytaliśmy - pełni nadziei - miejscowych
rybaków, którzy właśnie przygotowywali się do wypłynięcia na
nocny połów, czy zdarza im się zaobserwować foki tak blisko
brzegu. Usłyszeliśmy w odpowiedzi: „Foka? Aaa... to pewnie bóbr.
Ostatnio często tu przypływa. Jak zobaczy pustą plażę, to pewnie
wyjdzie na brzeg”. - Bóbr? Yyy... w słonej wodzie - pomyśleliśmy
w pierwszej chwili. Po zrzuceniu zdjęć na komputer i drobiazgowej
analizie COSIA okazało się, że nasza wyczekiwana foka jest
jednak... gryzoniem. Nic to. Okazji na zobaczenie bałtyckich
drapieżników będziemy mieli jeszcze sporo. W razie czego mamy
numer do Błękitnego Patrolu :).
Mega, i "tuptanie", i zdjęcia! Zazdraszczam :)
OdpowiedzUsuńAsiu, Jak masz chęć to zapraszamy do tuptania razem z nami na dogodnym dla Ciebie odcinku ;)
UsuńByle widzialem ale w druga strone lato93 rewlka
OdpowiedzUsuńZIEMBA
Ciekawszy kawalek jest od
OdpowiedzUsuńKrynicy do piaski prawdziwe
dzikie plaze lato 92
ZIEMBA