wtorek, 27 października 2015

Za zapachem kadzideł, czyli szlakiem bieszczadzkich cerkwi

Bieszczadzkie cerkwie są jednymi z ostatnich świadków dawnej wielokulturowości tych ziem, a ich losy jak w soczewce skupiają historię Bieszczad - od wielowiekowego rozkwitu, przez dramat wojny i akcji „Wisła” (ale też lat późniejszych, kiedy cerkwie zamieniano na magazyny, patrząc przez palce na postępującą degradację), po wciąż trwającą próbę odbudowy. Często jest tak, że cerkiew jest jedyną pozostałością po nieistniejącej wsi. W innych przypadkach pozostały po niej tylko resztki fundamentów z kilkoma nagrobkami dawnego cmentarza, a czasami dowodem na istnienie świątyni są tylko stare zdjęcia lub wpisy w kronikach. Najlepiej zachowały się te, które przejął Kościół Katolicki i przeznaczył na cele swojej liturgii. Zapach kadzideł nie jest jednak już ten sam...

Szlakiem drewnianych cerkwi - kilkunastu położonych między Ustrzykami Górnymi i Dolnymi - postanowiliśmy się wybrać i my. W poszukiwaniu nieistniejącego świata, dowodów na mistrzostwo cieśli sprzed wieków i - najmniej uchwytnej - duchowości wschodniego chrześcijaństwa, wciąż trochę „egzotycznej” dla ludzi z Pomorza.

Konsekrowana w 1907 r. cerkiew w Chmielu zagrała w filmie. Tutaj kręcono sceny pożaru Raszkowa w filmie „Pan Wołodyjowski” Jerzego Hoffmana. Wówczas powstała plotka, że filmowcy - dla lepszego efektu zdjęciowego - postanowili spalić cerkiew naprawdę, a świątynię udało się uratować tylko dzięki interwencji konserwatorów zabytków. Gdy kręcono film cerkiew pozostawała opuszczoną od 1947 r., kiedy w ramach akcji „Wisła” wysiedlono mieszkańców Chmielu. Świątynia służyła wówczas m. in. jako magazyn straży pożarnej. Dopiero po 1969 r. obiekt został zaadaptowany na potrzeby świątyni rzymskokatolickiej. Ciekawostką jest eksponowana na cmentarzu płyta nagrobna Fieronii z Dubrawskich Orlickiej z 1644 r., z przetłumaczonym z cyrylicy napisem. Warto też podkreślić, że cerkiew w Chmielu jest jedną z dwóch zachowanych w tej części Bieszczad. 


Drugą jest nieodległa cerkiew bojkowska w Smolniku nad Sanem z 1791 r. To trzecia świątynia w tej miejscowości i jedyna zachowana w tym charakterystycznym, archaicznym stylu, w całych Bieszczadach. Podobnych świątyń jest w Polsce zaledwie jeszcze trzy. Gdy dopisuje pogoda, pod cerkwią można spotkać osoby sprzedające rękodzieło, czy lokalne produkty, jak np. miód. W 2013 r. została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO wraz z innymi drewnianymi cerkwiami w Polsce i na Ukrainie. 


Kolejnym celem na naszym szlaku była cerkiew w Michniowcu, rzut beretem od granicy polsko - ukraińskiej. Budowę świątyni ukończono w 1868 r. W 1904 r. obok postawiono trzykondygnacyjną dzwonnicę. Dzisiaj cerkiew jest filialnym kościołem rzymskokatolickim. 


Po pokonaniu kilku kilometrów w kierunku północnym dojechaliśmy do Bystrego. Trzecia cerkiew w tym miejscu powstała w latach 1901-1902. Autorem projektu był prawdopodobnie Wasyl Nahirny, lwowski architekt, który poszukiwał narodowego stylu ukraińskiego. Świątynia po wojnie z roku na rok niszczała, ale - na szczęście dla niej - od 1983 r. trwa jej remont. Etapami, bo grupie pasjonatów udaje się zdobywać tylko nieduże dotacje, pozwalające na ograniczony zakres prac. Po drugiej stronie drogi, a nie - jak zazwyczaj - wokół cerkwi, znajdują się pozostałości cmentarza. Zachowało się 13 nagrobków, z krzyżami piaskowcowymi i żeliwnymi. 


Cerkiew w Czarnej, zbudowaną w 1834 r., wyróżnia nietypowa jak dla tych świątyń, klasycystyczna fasada z portykiem zwieńczonym trójkątnym szczytem, który opiera się na sześciu drewnianych kolumnach. Warto też zwrócić uwagę na prowadzące do cerkwi drzwi klepkowe z roku jej budowy. 


Kilka kilometrów dalej leży Żłobek z cerkwią z 1830 r. Nieduża świątynia, podobnie jak jej odpowiedniczka z Czarnej, powstała w stylu nawiązującym do klasycyzmu. Podobno wynikało to z oszczędności, a budowę cerkwi fundowało państwo austriackie. W latach 1951 – 1976 cerkiew służyła za... magazyn szyszek. Dzisiaj jest filią kościoła w Czarnej. 


Obecna cerkiew w Rabem jest trzecią w tej miejscowości. Konsekrowano ją w 1861 r., a budowę sfinansowali sami mieszkańcy. Po roku 1951 r. była nieużytkowana, co spowodowało systematyczne rozkradanie wnętrza. 


Świątynia w Hoszowie jest urokliwie położona na wzniesieniu nad potokiem. Jej budowa rozpoczęła się w latach 30. XX wieku i nie została ukończona aż do 1945 r., kiedy wysiedlono mieszkańców. Wyglądem cerkiew nawiązuje do budowli z Huculszczyzny. 


W nieodległym Hoszowczyku cerkiew powstała w 1926 r. Została zamknięta po roku 1951, po kilku próbach odprawienia w niej mszy rzymskokatolickich przez przesiedleńców z Sokalszczyzny. Co ciekawe, podczas remontu w 2002 r. znaleziono pod okapem prezbiterium zapas amunicji z okresu II wojny światowej. 


Ostatnim przystankiem na naszym szlaku była cerkiew w Równi, jedna z najpiękniejszych w regionie. Niewielka świątynia (niecałe 17 metrów długości!) powstała prawdopodobnie na początku XVIII w. 


Jeśli ktoś po takim objeździe nie miałby dosyć drewnianych świątyń, polecamy wizytę w Myczkowcach, gdzie w Centrum Kultury Ekumenicznej powstał park miniatur. Zgromadzono tu 140 makiet drewnianych kościołów i cerkwi z terenu Polski, Słowacji i Ukrainy. Podzielono je na poszczególne sektory: Pogórzanie, Zamieszańcy, Łemkowie, Łemkowie słowaccy, Grupa Polsko-Ruska, Dolinianie, Teren mieszany, Bojkowie i Bojkowie ukraińscy. 


Na koniec krótkie memento. Po spalonej w 1946 r. cerkwi św. Dymitra w Wołosatem pozostały tylko kamienne fundamenty...