Starzy Indianie powiadają, że w pięknych okolicznościach przyrody wszystko przychodzi łatwiej: postawienie wigwamu, upolowanie bizona, zapalenie fajki (pokoju rzecz jasna)... Zasada ta, żywcem przeniesiona z północnoamerykańskich prerii, najwyraźniej dotyczy także tworzenia biżuterii, co z pewnością potwierdzi pani prezes, dyrektorka i brygadierka (w jednej osobie) Manufaktury na Skarpie.
Manufaktura na Skarpie bynajmniej nie jest
lokalizacyjną fanaberią. Ona naprawdę znajduje się na skarpie. I to nie byle
jakiej! Wysokiej, wiślanej, inspirującej, trochę romantycznej, a trochę
niebezpiecznej (zaledwie metr za płotem skarpy można fiknąć imponującego kozła). Na dodatek z bagażem historii, którego może pozazdrościć wiele miejsc w
naszym kraju. Ze skarpy rozciąga się genialny - nie, nie przesadzamy! - widok na
Wisłę, mosty (knybawski i tczewski), a przy sprzyjających okolicznościach także
na zamek w MalborGu i farmę wiatrową między tym miastem a Sztumem. Jest cudnie! Fotki to chyba potwierdzają ;)
Dzieje Gorzędzieja sięgają ponoć IX wieku. W 997 r. miał tu
nauczać św. Wojciech, który podróżował do Gdańska i dalej, do krainy pogańskich
Prusów, gdzie - jak wiadomo - skończył marnie... Położony na blisko 40-metrowej skarpie gród gorzędziejski zawsze
pełnił ważne role, bo strzegł szlaków handlowych i przeprawy przez Wisłę.
Sambor II, taki buntowniczy pomorski książę, zanim założył nieodległy Tczew,
stolicą swojego państewka chciał zrobić właśnie Gorzędziej. W 1280 r. gród
trafił do rąk biskupów płockich, którzy siedem lat później założyli tu miasto.
Niedługa była jego historia, bo już ćwierć wieku później Krzyżacy odebrali mu
prawa miejskie... I w sumie chyba dobrze, bo miejski sznyt odebrałby
Gorzędziejowi wiele z jego urok.
Zawsze zastanawialiśmy się, jak wyglądała skarpa w latach
swojej świetności. Wyobraźcie sobie, że w ciągu kilkuset lat przez osunięcia
terenu ubyło jej podobno 2/3 powierzchni! Świadkiem tych tragicznych wydarzeń,
ale też ich ofiarą, był gorzędziejski kościółek pod wezwaniem św. Wojciecha. Powstała
w XIV wieku niewielka gotycka świątynia, zapewne najmniejsza w całej diecezji
pelplińskiej, również ucierpiała podczas osunięć skarpy. Podpowiedź na pytanie, jaka część kościoła została zniszczona, dają nam cegły. Wyraźnie widać różnicę w materiale budowlanym, z którego powstała nawa, a z którego odbudowano prezbiterium.
Wyposażenie kościoła pochodzi w większości z XVII i XVIII wieku, jak ołtarz główny z patronem świątyni i sceną jego męczeństwa oraz ołtarz boczny św. Barbary. Nie można pominąć zawieszonego u sufitu krucyfiksu oraz rzeźb
Matki Boskiej i św. Jana Ewangelisty. Grupa Ukrzyżowania datowana jest na
1510 r. Rzeźby mają pochodzić z warsztatu mistrza Pawła. Na bocznej ścianie kościoła znajduje się także relikwiarz św. Wojciecha w kształcie łodzi i ze świętym leżącym na jej pokładzie. Relikwie przekazane parafii z Gniezna w dniu 29 kwietnia 1995 r.
Zarówno kościółek jak i okoliczne widoki mają swój urok. Mamy nadzieję, że zdjęcia oddadzą to choć odrobinkę. Jeśli nie, to zapraszamy do Gorzędzieja osobiście. Z odpowiednim wyprzedzeniem czas na małą czarną również się znajdzie :)
Wszystko ładnie, pięknie,ale stwierdzenie, że farmy wiatrowe wyglądają ładnie to spoooora przesada. Pozdrawiam i nawiązując do logo wybywam wbijać pinezki we Frankfurt i Londyn (chociaż niektórzy mówią,że takiego miasta nie ma bo jest tylko Lądek, ale jak nie pojadę to się nie przekonam). Zdravim, Prezesinho
OdpowiedzUsuńStawiamy browara za pokazanie fragmentu tekstu, w którym napisaliśmy, że "farmy wiatrowe wyglądają ładnie" :P
OdpowiedzUsuń