Ale ten czas pędzi. Czasami wydaje nam
się, że dopiero co wstaliśmy od wigilijnego stołu („A może
jeszcze jeden serniczek?”), a tymczasem już jedenaście razy
zdążyliśmy się przewrócić nocą na drugi bok w nowym roku ;).
Sylwestrowe plany mieliśmy trochę inne. Miał być wymarzony od
dłuższego czasu Lwów, ale - nie do końca z naszej winy -
ostatecznie wylądowaliśmy w Wilnie. Barszcz ukraiński musiał
ustąpić miejsca rosołowi z kołdunami, a ruskie pierogi kibinom z
baraniną (swoją drogą - genialnym!). Bynajmniej, nie żałujemy,
ale co Lwów, to Lwów... Na razie musieliśmy obejść się smakiem
(wybaczcie już trzecią kulinarną aluzję), co nie znaczy, że
całkowicie zrezygnowaliśmy z podróży na zachodnią Ukrainę.
Wracając do Wilna. Zanim zabierzemy
Was na spacer po stolicy Litwy kilka słów o tamtejszym Sylwestrze.
Dużych różnic w świętowaniu nowego roku w porównaniu z Polską,
i kurczącym się przez nieubłaganą globalizację światem, na
Litwie nie ma. Alkohol, muzyka, tańce, alkohol, sztuczne ognie,
szampan, życzenia, znowu alkohol, coraz bardziej niezdarne tańce,
alkohol, kac... Pod tym względem zaskoczeń się nie spodziewaliśmy,
choć mieliśmy spore oczekiwania wobec miejskiej zabawy sylwestrowej
w Wilnie. Teoretyczne podstawy takiego myślenia były co najmniej
dwie, za to bardzo konkretne. Po pierwsze, Wilno to stolica państwa
(malutkiego, ale zawsze to państwo), więc naturalną rzeczą
wydawałoby się, że noworoczna impreza na Placu Katedralnym
zostanie zorganizowana z przytupem, jak na najważniejsze i
największe miasto w kraju przystało. Po drugie, 1 stycznia 2015 r.
Litwa oficjalnie wchodziła do strefy euro, więc teoretycznie i ten
fakt powinien zostać godnie uczczony, na pohybel wszystkim, którzy
twierdzili, że słabiutki lit da sobie radę w możliwym starciu ze
spekulantami.
O my naiwni! Tymczasem wileński
Sylwester - przypomnę raz jeszcze: cały czas piszemy o stolicy
państwa - raczej nie mógłby konkurować z podobną imprezą w,
dajmy na to, Radomiu. Na wspomnianym Placu Katedralnym zgromadziło
się, owszem, sporo ludzi, ale nie przygotowano żadnej muzyki,
fajerwerki były jakieś takie niezorganizowane (trudno było wskazać
źródło tych sponsorowanych przez władze, bo sztuczne ognie
nadlatywały zewsząd dookoła), a skąpa ochrona imprezy sprawiła,
że świętujący imbecyle poczuli się na tyle pewnie, aby rzucać
petardy w tłumie i tłuc butelki po szampanie, gdzie popadnie. Nikt
do zgromadzonych nie przemówił, żaden mer, czy pani prezydent
Litwy (no chyba, że nasi wschodni sąsiedzi mają szczęście nie
obcowania z nadreprezentatywnością polityków w życiu publicznym -
wówczas zwrócimy honor), więc plac dość szybko opustoszał.
Jedynym dowodem na to, że dzieje się coś istotnego, były
wyświetlane na ścianie katedry animacje obwieszczające nadejście
Nowego Roku i przyjęcie euro. I chyba tylko grupie wiecznie
szczęśliwych wyznawców Kryszny oraz ekipie japońskiej telewizji,
która przyjechała filmować sami do końca nie wiemy co, wymienione
mankamenty nie przeszkadzały ;).
Słabo? No pewnie, że słabo. Na
szczęście samo Wilno wynagrodziło nam zawód przeżyty w
sylwestrową noc. Aha, byśmy zapomnieli o plusie: litewskie szampany
są lepsze i tańsze niż u nas ;). Jeśli kiedyś będzie mieli
okazję „sylwestrzyć” się nad Niemnem, to w sklepach szukajcie
takich z czarnym kotem na białej etykiecie.
Ładnie to wyglądało. Widać w każdym mieście w Europie i nie tylko lubią w taki sposób witać Nowy Rok. Ludzie wtedy bawią się wszędzie i witają kolejny rok i liczą na coś nowego w życiu.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper :). Osobiście już nie mogę doczekać się kolejnej zabawy Sylwestrowej :). Na pewno spędzę go gdzieś poza domem, w gronie najbliższych przyjaciół. Obowiązkowo spędzimy go przy butelce jakiegoś wykwintnego szampana. Taki trunek zawsze podaję w specjalnych kieliszkach https://duka.com/pl/jedzenie-i-serwowanie-potraw/naczynia-do-serwowania-napojow/zestawy-szklanek-i-kieliszkow, które podkreślają wyjątkowość każdej chwili podczas degustowania szampana. Oprócz tego na Sylwestra przygotowuję pełno różnych, przepysznych przystawek.
OdpowiedzUsuń