Można tu nie trafić. Pawilon
wejściowy przypomina sąsiednie budy z warzywami i owocami. Obok
stoi hala targowa, po drugiej stronie kościół. Przechodzi tędy
tłum ludzi - do pracy, na zakupy, na mszę. Stawiamy dolary
przeciwko orzechom, że niewielu z nich ma świadomość, iż kilka
metrów pod powierzchnią chodnika znajduje się jedna z największych
archeologicznych niespodzianek ostatnich lat w Polsce. Mowa o Piwnicy
Romańskiej w Gdańsku. Pojechaliśmy wreszcie tam kilka dni temu.
Wreszcie, bo Zielu nie mógł już wytrzymać, że najstarsze
pomieszczenie na Pomorzu ma na wyciągnięcie ręki, a nie ma czasu -
lub wmawia sobie, że nie ma czasu - aby je zobaczyć.
Prowadzone od 2001 do 2012 r. badania
archeologiczne tak zwanej Kępy Dominikańskiej zaowocowały kilkoma
interesującymi odkryciami. Po pierwsze, pod wspomnianą Halą
Targową, dokopano się do pozostałości osady z XI i XIII w.,
pozostałości po pierwszym dominikańskim klasztorze i fundamentów
pierwszego kościoła pw. św. Mikołaja wraz z jego trzynastowieczną
przebudową. Następnie archeolodzy zajęli się sprawdzeniem, co
kryje się pod przeznaczonym do modernizacji placu targowym,
położonym między halą a kościołem. Odkryto m. in.
średniowieczne cmentarzysko oraz podziemne pomieszczenie, które
wstępnie potraktowano jako piwnicę pierwszego klasztoru
dominikanów. Po odgruzowaniu i dalszych badaniach okazało się, że
rzekoma piwnica w rzeczywistości jest klasztornym refektarzem z XIII
w., czyli miejscem, gdzie mnisi spożywali posiłki. Archeolodzy
znaleźli też ossuarium, w którym wtórnie gromadzono kości
zmarłych oraz dostawioną do refektarza kuchnię z ceglanym piecem.
Z analizy antropologicznej wynika, że w ossuarium znajdowały się
kości co najmniej 140 osób, w tym - by zacytować stronę Piwnicy
Romańskiej - pięcioro dzieci, które zmarły w wieku
okołoporodowym, trzynaścioro dzieci w wieku od 1 do 14 roku życia,
siedmioro nastolatków oraz 99 osób dorosłych (co najmniej 24
kobiet i 19 mężczyzn).
Dawny refektarz to w sumie niewielkie
pomieszczenie, wsparte na jednym masywnym filarze. Na dobrą sprawę,
obejrzenie go wraz z ossuarium oraz niewielkiej ekspozycji rzeczy
znalezionych podczas wykopalisk, zajęłoby około 10 minut. Muzeum
Archeologiczne w Gdańsku, które opiekuje się tym miejscem,
postanowiło urozmaicić zwiedzanie i zleciło wyprodukowanie filmu
opowiadającego o dziejach Kępy Dominikańskiej. Komiksowe wstawki,
sporo wizualizacji i fachowy, ale nie przeintelektualizowany
komentarz prof. Błażeja Śliwińskiego, znawcy średniowiecznej
historii Pomorza, razem dały na tyle ciekawy materiał, że nie
zanudzą się nim nawet najmłodsi zwiedzający. Sami byliśmy
świadkami, że kilkuletnie dzieci oglądały film z otwartymi
buziami.
Będąc w Gdańsku, odwiedziliśmy
jeszcze franciszkański kościół pw. św. Trójcy, drugą
największą gotycką świątynię w mieście. Cel mieliśmy jeden:
przekonać się na własne oczy, jak postępuje odbudowa słynnych
organów, wykonanych w latach 1616 - 1618 przez Martena Friese.
Organy umieszczono u zbiegu prezbiterium i wschodniej ściany nawy
południowej kościoła. Wiszą tutaj niczym jaskółcze gniazdo.
Wejście do nich było możliwe tylko z klatki schodowej lektorium,
czyli konstrukcji ceglanej stanowiącej dość szeroki balkon,
wykorzystywany przez śpiewaków i instrumentalistów. To jedyny
zachowany tego typu zabytek architektoniczny w naszym kraju! Organy
kilkukrotnie na przestrzeni wieków poddawano przebudowom, ale nie
spowodowały one znaczących zmian w efektownym wyglądzie prospektu.
W 1943 r. zapadła decyzja o rozebraniu
instrumentu i wywiezieniu do wsi Lichnowy na Żuławach. Po wojnie
został przywieziony z powrotem i był przechowywany na poddaszu
kościoła Św. Trójcy. Od 2008 r. trwa odbudowa organów według
koncepcji dr Andrzeja Szadejki, odpowiadającej instrumentowi
oryginalnemu, jaki krył się za manierystycznym prospektem z 1618 r.
i prospektem barokowym z 1703 r. W tym kosztownym projekcie może
pomóc każdy z nas. Wystarczy na przykład ufundować... piszczałkę.
Najtańsze kosztują od 200 złotych, a najdroższe nawet 30 tys.
złotych. Może uda się odbudować organy do 2018 r., kiedy będą
obchodzić swoje 400-lecie. Koszt zadania szacowany jest na milion
euro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz