wtorek, 3 czerwca 2014

Gdzie smok mówi dobranoc

Ziemia ornecka - i sama Orneta rzecz jasna - przywitała nas kurzem, pyłem, wahadłami i objazdami. Trafiliśmy na kompleksową przebudowę głównej drogi wiodącej do i przez miasto. Przypadek? Nie sądzę… Podsłuchałem przypadkiem rozmowę dwóch drogowców, którzy niczego nieświadomi tak rozprawiali sobie, przerzucając piasek z kupki na kupkę, której to czynności przyglądało się kilkunastu „kierowników budowy”:
- Ej, Zenek. Podobno dzisiaj przyjeżdżają Emi z Zielem. To się zdziwią… Łech łech łech…
- No, dokładnie Rysio. Rozkopanie drogi wzdłuż, wszerz i trzy metry w głąb to po prostu psikus roku.
- Zapamiętają Ornetę na zawsze…
Coś, co zabrzmiało jak klątwa, stało się mimowolnym proroctwem. Owszem, zapamiętaliśmy Ornetę na zawsze, bo nie co dzień przecież odwiedza się miasto smoka ;)
Ale zanim przejdziemy do samego miasta pomówmy chwilkę o smoku, tym groźnym, wciąż żywym, którego spotkać możemy w różnych punktach miasta :) Aby i Wam jego postać nie była obca, przedstawiamy skróconą wersję smoczej legendy.

Dawno dawno temu za górami, za lasami, nieopodal krzaczka ... a tfuuu to nie to ...  zacznijmy jeszcze raz... 

Dawno, dawno temu kiedy jeszcze ratusza i kościoła św. Jana w Ornecie nie postawiono, żył sobie na owych terenach smok. Smok, jak to smok, okrutnym i groźnym był gadem. Kto mu do gustu nie przypadł, ten kończył jako danie główne, bez względu na płeć, wiek i gatunek. Gdy za mało rozrywki mu było palił wioski i lasy i nikt w okolicach nie mógł go przed tym powstrzymać. A śmiałków nie brakowało... mężni rycerze zjeżdżali się z okolic, co rusz wymyślając co by tu zrobić, żeby gada zniszczyć. Podpalali, otruwali, topili, zasypywali kamieniami i ziemią lecz skutki były opłakane, bo smok z życiem swoim rozstawać się nie chciał. Lecz dnia pewnego, słonecznego, kiedy wszyscy stracili już nadzieję na pokonanie gada do Ornety przybył nikomu nie znany, rycerz na koniu uzbrojony w kopię. Nie zwlekając długo udał się on do jamy smoka, ciach prach i szczęśliwym trafem, po długiej i wyczerpującej walce smok... padł, nabijając się na kopię dzielnego rycerza. Kiedy do mieszkańców dotarło co się stało, chcieli nieznajomego rycerza uhonorować, lecz nigdzie go znaleźć nie mogli.
I tak oto, aby pamięć o groźnym gadzie nigdy nie zginęła, smok stał się nie tylko wizerunkiem Ornety, ale znalazł też swoje miejsce w nazwie miasta (Worm - Wurm znaczy tyle co smok; Orneta zaś to spolszczona nazwa wcześniejszego Wormditt). Inna teoria głosi, że
nazwa miasta wywodzi się ze staropruskiej nazwy pola - wormedythin.
Smok po trzykroć :)
Smoczą podobiznę znajdziemy nie tylko na herbie Ornety, ale także na… kościele. Kilku jego rzygaczom nadano kształt smoczych łbów. 

"Smoczy" rzygacz.
To nie jedyny wyróżnik bryły XIV-wiecznej świątyni. Na północnej ścianie znajdziemy fryz z glazurowanych cegieł, przedstawiający m. in. Adama i Ewę.



Po kilkuminutowych oględzinach nadal jednak nie wiemy, która z postaci to Ewa, a która to Adam ;) 

Sam kościół, noszący wezwanie św. Jana Chrzciciela, często bywa określany jako najpiękniejszy na całej Warmii. Nie lubię takich określeń, bo bycie „naj” jest często mocno względne, aczkolwiek nie można powiedzieć, że świątynia do ładnych nie należy. Zachwyca zarówno jej bryła, z koronkowymi szczytami bocznych kaplic, jak i samo wnętrze - trochę mroczne, ale pełne interesujących zabytków, zachowane, mimo iż zawieruchy dziejowe kościoła nie omijały.


Reper pokazujący wysokość w metrach nad poziomem morza, na której znajduje się kościół św. Jana Chrzciciela

Warto zwrócić uwagę na gotycki ołtarz ze scenami z życia Chrystusa (na końcu prawej nawy), reklamowany jako dzieło uczniów samego Wita Stwosza, oraz freski, powstałe na przestrzeni od końca XIV w. po początek XX w. Tłem malowidła przedstawiającego ukrzyżowanego Jezusa, sygnowanego na 1907 r., jest panorama średniowiecznej Ornety :). Podpowiedź - obejrzenie wnętrza kościoła jest w ciągu dnia praktycznie niemożliwe, dlatego sugerujemy wejść do niego tuż przed mszą. 

W tle fresku ze sceną Ukrzyżowania znajduje się panorama Ornety.
Stara, prawdopodobnie gotycka (po lewej), i nowa - z przełomu XIX i XX wieku, posadzka kościoła w Ornecie.
W orneckim kościele zachowały się freski z okresu średniowiecza. To tzw. "Biblia pauperum", czyli Pismo Św. dla niepiśmiennych "ubogich". Na tym fresku widzimy Jezusa wyrzucającego handlarzy z świątyni jerozolimskiej.
Kolejny średniowieczny fresk. Tym razem tzw. "Drzewo życia".
Gotycki ołtarz ze scenami z życia Chrystusa, reklamowany jako dzieło uczniów samego Wita Stwosza.
Rokokowy konfesjonał z... ekhmm... ozdobnymi kutasikami

Organy zbudowano w latach 1935 - 1936, choć sam prospekt jest barokowej proweniencji

Nawa główna

Smoka znajdziemy też w holu ratusza. Zieje ogniem z mozaiki umieszczonej w holu budynku. Ewidentnie jest PRL-owskiej proweniencji, bo jego sąsiad - orzeł z naszego herbu - ma dorobioną koronę.

Mozaika z kolorowych szkiełek w holu orneckiego ratusza.
Przy wejściu do siedziby miejscowej władzy umieszczono dwie tablice z nazwiskami poległych podczas I wojny światowej mieszkańców Ornety. Aż dziw bierze, że nie usunięto ich po 1945 r., kiedy wcielone do Polski tereny Warmii oczyszczano z niemieckich „zaszłości”.


Ornecki ratusz powstał w połowie XIV w. Do jego dobrze zachowanej gotyckiej bryły dostawiono w późniejszych latach charakterystyczne domki zwane „budami”. Patrząc na barokową wieżyczkę warto wiedzieć, że w środku wisi najstarszy na Warmii dzwon, pochodzący z 1384 r.


Ornecki ratusz. Patrząc na barokową wieżyczkę warto wiedzieć, że w środku wisi najstarszy na Warmii dzwon, pochodzący z 1384 r.
Piwnice budynku kryją nieduże, ale pełne ciekawych eksponatów mini-muzeum historii Ornety. Aby je zwiedzić, wystarczy ładnie uśmiechnąć się do pani obsługującej miejscową Informację Turystyczną (mieści się w budynku ratusza - wejście od strony kościoła), i już można podziwiać m. in. zbiory monet, pamiątki po orneckim browarze, makietę miasta oraz nieistniejącego zamku, czy pamiątki po miejscowych kolejarzach i lotnikach z dawnej jednostki wojskowej.
Orneckie mini - muzeum mieści się w gotyckich piwnicach ratusza.
Makieta nieistniejącego zamku biskupów warmińskich w Ornecie. Dzisiaj na jego miejscu stoi szkoła, w której zachowały się gotyckie piwnice.
Makieta dworca w Ornecie.

Polichromowana skrzynia z 1820 r.


Pamiątki po orneckim browarze, zebrane w miejscowej izbie pamięci.



Ornecka starówka jest o tyle wyjątkowa, że po zawierusze II wojny światowej zachowała się niemal kompletnie, co w przypadku miast Warmii i Mazur jest czymś bardzo rzadkim. Choć sporo z nich najlepsze lata ma już za sobą (część wyremontowano ze środków unijnych), to miejscowe kamieniczki cieszą oko ciekawymi detalami. Na jednej z nich spotykamy starego znajomego ... smoka, a jakże :)


Kariatyda wiążąca się z kolejną legendą miejską o Kryształowej Li


Herby Polski, Ornety i Elbląga na fasadzie przyrynkowej kamienicy.
Firma z Elbląga, wykonująca prace brukarskie przed kościołem, pozostawiła po sobie "wizytówkę"

<<< GALERIA ZDJĘĆ >>>

Sama wyprawa okazała się być nie tylko dobrym ćwiczeniem cierpliwości ze względu na przebudowę dróg, jak również dzięki niej nauczyliśmy się, czym tak naprawdę Orneta jest. Sama nazwa miasta może sprawić nie lada kłopoty osobom, które usłyszały o niej po raz pierwszy ... ;) 

A: Jutro ruszamy na Ornetę
B: A właśnie, gdzie to jest? I co to jest to ornette?
A: To takie miasto w północnej Francji, w regionie Varme, do którego jedziemy jutro... Orneta... na Warmii :)
B: No to ta orneta, co to za impreza ? :)
A: Teraz jedziemy do ORNETY :P miasto - nie impreza xD

C: To gdzie jedziecie? 
D: Do Ornety
C: A co to jest ten ornet
D: Orneta, takie miasto... ;)

Nie dość, że nazwa problematyczna i trochę egzotycznie brzmiąca, to na dodatek na własnej skórze przekonaliśmy się, jak miasto stara się nadgonić europejskie standardy. O czym nie omieszkała poinformować nas pewna starsza kobieta, którą zaczepiliśmy pytając o drogę do hotelu.

My: Przepraszam, którędy dojedziemy do hotelu? 
Ona: Uuu... Musicie jechać prosto, potem przy tym domu prosto, na rondzie prosto, będzie tam taki kościół, za którym znowu musicie jechać prosto...
My: Yyyy...Eeee... Yyyy... AHA
Ona: Bo widzicie, mamy tu teraz remonty. Drogi nam robią. Mówią, że idziemy do Europy.

A więc tak jak staliśmy, pojechaliśmy. Do hotelu trafiliśmy, bo było PROSTO :) 

6 komentarzy:

  1. Oczywiście najciekawszego nie pokazaliście... Gdzie pamiątki po lotnikach? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pokazaliśmy kilku innych "najciekawszych" rzeczy, ale tylko po to, żeby jeszcze tam wrócić i miastu smoka poświęcić kolejny post :)

      Usuń
  2. Wspaniała legenda, kojarzy mi się z Krakowem, ale to pewnie tylko dlatego, że w obu występuje smok :) Zdjęcia bardzo ładne i rzeczywiście ten smoczy motyw wszędzie się przewija :)

    Pozdrawiam!
    brukarstwo Wrocław

    OdpowiedzUsuń
  3. 52 year old Physical Therapy Assistant Inez O'Hannigan, hailing from Shediac enjoys watching movies like "World of Apu, The (Apur Sansar)" and Calligraphy. Took a trip to Redwood National and State Parks and drives a XC60. kliknij zasoby

    OdpowiedzUsuń